poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Poród & Połóg

Hej, przede wszystkim na wstępie chciałabym przeprosić was za tak długą przerwę, ale jak się domyślacie urodziłam i bardzo ciężko u mnie z czasem :/ Ciągle zajmuję się Amelką, czasami nawet nie mam kiedy zjeść więc co dopiero napisać posta. Ale kiedy tylko będę mogła na pewno coś wstawię.
Przechodząc do konkretów. Chciałabym wam opisać mniej więcej jak wyglądał poród, ile to u mnie trwało, jak się zaczęło i jak skończyło.
Był piątek (a właściwie to już sobota) koło godziny 3 nad ranem zaczęłam się przebudzać, ponieważ zaczął mnie pobolewać brzuch - ale ból dało się wytrzymać, nie był praktycznie bardzo odczuwalny. Było tak do około 8/9 rano w sobotę. Potem zaczęły się bóle mocniejsze, ale również jakoś do zniesienia (tak jakby ból miesiączkowy ale mocniejszy). Mama chciała jechać do szpitala, ale ja stwierdziłam, że to jeszcze chyba nie pora (tak na prawdę się po prostu bałam wszystkiego). W końcu po 10 wyjechałyśmy. Skurcze zaczęły się już silniejsze i regularne, co około 5 minut. Gdy już dojechałyśmy na izbę przyjęć to oczywiście czekałam w kolejce, wypełniałam papiery i byłam badana czy mogą mnie już przyjąć na porodówkę. Trwało to wszystko chyba z 3/4 godz, a na dodatek bóle były na prawdę mocne. Potem zbadała mnie w końcu położna - miałam rozwarcie na 3 cm i stwierdziła, że mnie przyjmie już na porodówkę, ponieważ poród już się właściwie zaczął. Znowu czekałam z 1/2 godz, aż mnie wezmą na salę. Gdy już byłam na sali miałam badane rozwarcie co godzinę/dwie kilka razy. W międzyczasie zrobiono mi lewatywę, potem prysznic i zostało mi czekanie. Prosiłam już anestezjologa o podanie znieczulenia, bo już nie dawałam rady z bólu. Od godziny 10 rano do 19 wieczór byłam cała w bólach - nie do zniesienia (myślałam, że nic gorszego już się nie przydarzy) Potem podano mi znieczulenie zewnątrzoponowe i po prostu nic nei czułam, jedynie niesamowitą ulgę - jedyne skutki to dreszcze na całym ciele i ogromny stres. Potem zaczęło się najgorsze. Czułam, że już rodzę, że dziecko dosłownie pcha się na świat - dosłownie krzyczałam na tym łóżku, wierciłam się, darłam się - czułam, że nie dam już dłużej rady. Jakie to uczucie? Powiem dosłownie - jakby chciało się wypróżnić tak bardzo bardzo, ale nie mogłaś (każda matka tak powie) Sprawdzili mi rozwarcie i powiedzieli, że będę za chwilkę przeć. W tym najgorszym bólu byłam chyba godzinę i potem 15 minut męki - okazało się, że skurcze to było nic w porównaniu do rodzenia. Ale nie będę was tutaj straszyć :) Po urodzeniu ogromna ulga, wszystkie bóle ustały, aż w końcu doczekałam się - dali mi moją księżniczkę od razu po urodzeniu, potem wzięli na 15 minut - na umycie, ważenie, mierzenie i potem 2 godziny z nią byłam. Potem zabrali ją do innych noworodków, żebym się przespała, ale wcześniej przynieśli mi coś do jedzenia bo nie jadłam około 13 godzin. Na drugi dzień był obchód, badali mnie, małą (którą wcześniej mi już przywieźli, żebym ją nakarmiła). Wszystko było w porządku. Kolejny dzień też badania, a na trzeci już wyszłyśmy do domu. Co do oddawania moczu - za pierwszym razem piekło niesamowicie, potem też, ae już co raz mniej. Po około miesiącu przestałam krwawić i bóle też ustały.
Generalnie poród to najbardziej bolesna rzecz, jakiej w życiu człowiek może doznać(przynajmniej dla mnie), ale kiedy już weźmiesz na ręcę ta kruszynkę to zapominasz o wszystkim. Mówią, że jest to ból zapomniany -  z tym się zgodzę w 100%

Połóg
Pierwszy tydzień nie należał do najprzyjemniejszych. Nie byłam przyzwyczajona do takiego tryu życia (wstawanie kilka razy w nocy, żeby ją nakarmić) Było na prawdę ciężko. Marzyłam tyko o tym, żeby pójść spać. W dzień na początku zazwyczaj jadła i spała. po pierwszym miesiącu przyzwyczaiłam się do wstawania (ale przerzuciłam się na mleko modyfikowane, gdyż z piersi nie najadała się, była ciągle głodna i krótko spała w nocy) Po miesiącu również zaczęła się bawić, rozglądać się, była po prostu ciekawa świata. Teraz ma już dwa miesiące i może raz/dwa razy tylko śpi w dzień. Na szczęście w nocy śpi :D

Podsumowując - nie sądziłam, że można kogoś kochać tak jak matka kocha swoje dziecko. Jest dla mnie całym światem (mimo, że czasem daje w kość)

Podrzucam link do Instagrama, gdzie możecie śledzić jej dorastanie.
LINK
Mój instagram